niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział IV

Stałem oparty o ścianę, krzyżując nogi. Ludzie, albo tu byli mocno zalani, albo za tępi, żeby być w mojej lidze. Już nawet wolę przekomarzać się z Samanthą niż to. Westchnąłem w duszy. No tak tylko ona jest na mnie wściekła nie wiadomo za co. 
 W moim kierunku zmierzała Sara kołysząc biodrami w rytm muzyki. Kolejne dwa minusy: Sara i beznadziejna muzyka.
-Czemu stoisz tu sam?- spytała dziewczyna opierając mi ręką na piersi. Drugą ręką przejechała mi po włosach. Niczym w kiepskim pornolu- pomyślałem i się uśmiechnąłem.-Wiem co ci poprawi humor.
 Uśmiechnęła się zalotnie i wzięła mnie za rękę prowadząc schodami na górę. Szedłem za nią wiedząc co jej chodzi po głowie. Otworzyła drzwi (chyba swojego pokoju) i zaprosiła mnie gestem. 
Co mogę powiedzieć o tym miejscu. Hmmm... Wielka kraina różu. Ściany,poduszki, szafki ogółem wszystko w tym kolorze. 
 Sara wplotła palce w moje włosy i przyciągnęła do siebie całując mnie namiętnie. Przyznam nie było najgorzej, ale kto normalny całuje kogoś zupełnie obcego? ( ja się nie liczę, mną rządzą inne prawa :) ) Dziewczyna zaczęła rozpinać moją koszulę. Gdyby nie to, że wiem jaka ona jest pewnie bym się z nią przespał, ale w takich okolicznościach...
-Sara przestań-złapałem ją za nadgarstki. W proteście dziewczyna złączyła moje usta ze swoimi i jęknęła. Nie miałem innego wyjścia. Odepchnąłem ją.- Ogarnij się. Nie podobasz mi się jasne?
 Z tymi słowami wyszedłem z jej pokoju zamykając drzwi. Zszedłem na dół. Przepychając się między gośćmi dotarłem do drzwi i ulotniłem się z imprezy.
  Szedłem Walking Street i nagle usłyszałem jakąś kłótnię. Nie zainteresowałbym się tym gdyby nie moje przeczucie, że powinienem tam być. Szybko udałem się w tamtym kierunku. Kilka metrów ode mnie stali dwaj faceci, a przed nimi stał nie kto inny tylko Samantha. W co ta dziewucha się znowu wpakowała.
-Spieprzajcie- usłyszałem jej syk.
-Oj, lalunia tylko się zabawimy- odpowiedział jeden. 
-Chyba jednak nie- powiedziałem chłodno stojąc za ich plecami.-Niestety ta dziewczyna nie jest wami zainteresowana. 
 Grzmotnąłem jednego pięścią w twarz tak, że się zatoczył i upadł. Drugi spojrzał tylko na towarzysza i uciekł. Podszedłem do Samanthy.
-Nic ci nie jest?-Spytałem z prawdziwą troską.
-Odwal się- mruknęła.-Nie potrzebuje twojej pomocy sama bym sobie z nimi poradziła.
 Przyjrzałem się jej uważnie.
-Spójrz mi w oczy- rozkazałem. Odwróciła ode mnie wzrok. Przytrzymałem jej podbródek i uniosłem lekko do góry.- Przecież ty jesteś naćpana.
-No i?-spytała buntowniczo.
-W tym stanie cię tu nie zostawię idziemy do domu.
-Nigdzie z tobą nie idę. 
-Nie pytałem o pozwolenie- przerzuciłem ją sobie przez ramię i poszedłem do domu. Samantha kopała mnie, uderzała pięściami, a nawet gryzła.
-Zostaw mnie idioto.
-Nie.
 Po kilku minutach się dała spokój nie widząc w tym żadnych efektów. W końcu dotarliśmy do mojego domu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
-James już jestem!- zawołałem po czym poszedłem do swojego pokoju. 
  W rogu stało łóżko z czarną narzutą i czerwonymi poduszkami. Ściany były w tych samych kolorach. Meble natomiast miałem białe.
 Położyłem Samanthę na łóżku. Nie sprzeciwiła mi się tylko posłusznie się położyła. Oczy co chwilę się jej przymykały.
-Idź spać- powiedziałem.
-Sam idź spać kołku-mruknęła po czym zasnęła.
 Wyszedłem cicho i zamknąłem za sobą drzwi. Wygląda na to, że dzisiaj spie na kanapie. Z szafy w przedpokoju wyciągnąłem koc i położyłem go na posłaniu.
-Patch co ty robisz?-spytał James.  
-Robię sobie miejsce do spania, nie widzisz?-odparłem.
-To ja widzę, tylko zastanawiam się po co?
-Mój pokój jest zajęty.
-Przez?
-Samanthę.
-A co ona tu robi?
-Po pierwsze nie jesteśmy na komisariacie, więc nie rób mi tu przesłuchania. Po drugie jestem już dawno pełnoletni, więc wyluzuj, wiem co robię.
-Nie jestem tego taki pewien. No, ale niech ci będzie- zamyślił się po czym dodał po chwili.- Wychodzę będę jutro. Jak wrócę chcę mieć dom w całości, jasne?
 Pokiwałem twierdząco głową i James wyszedł. Spojrzałem z niesmakiem na kanapę. To będzie długa noc.

  Patrzyłam w sufit. Gdzie ja do cholery jestem? Bo na pewno nie w domu dziecka. Usłyszałam jakieś szurania w pokoju obok i poczułam zapach jedzenia. Na samą myśl o posiłku zaburczało mi w brzuchu. Wstałam i wyjrzałam z pokoju. Tylko nie to. Proszę, niech to będzie sen. Niech to nie będzie JEGO dom.
-Widzę, że już wstałaś- usłyszałam JEGO głos.- Spałaś jak zabita więc stwierdziłem, że cię nie będę budzić. 
-CO TY TU ROBISZ?!-zawołałam. 
-Mieszkam nie widać?-odpowiedział jakby to była najbardziej logiczna rzecz na świecie.-A teraz siadaj zaraz będzie śniadanie-pogroził mi łopatką z resztkami jajecznicy. Usiadłam na wygodnym krześle i już po chwili dostałam jedzenie.
-A ty nie jesz?-spytałam podejrzliwie i spojrzałam na niego z ukosa.
-Jadłem wcześniej-odparł obojętnie.-Jeśli nie chcesz to nie jedz. Będę musiał wyrzucić.
-A dzieci w Afryce głodują- mruknęłam posępnie.
-Uważasz mnie za, aż takiego egoistę?-spytał z udawanym komizmem. Mimo woli uśmiechnęłam się. Potrząsnęłam głową, sięgnęłam widelec i zaczęłam jeść. Muszę przyznać, że to śniadanie było pyszne. Już dawno takiego nie jadłam. Właściwie od śmierci rodziców.
 -Dzięki-mruknęłam z pełną buzią. Spojrzałam na niego uważnie. Patch zacisnął szczękę i się spiął. Wpatrywał w jakiś punkt za oknem.
-Idź już-powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Co..?-nie dał mi dokończyć.
-Idź!-warknął.-Szybko!
 Pociągnął mnie za rękę i wypchnął tylnymi drzwiami na dwór. Zatrzasnął drzwi. Zaczęłam uderzać pięściami w drewno.
-Patch!-krzyknęłam.-Patch do cholery! Chociaż oddaj mi jajecznice.
Przyłożyłam czoło do chłodnego drewna. Wtem usłyszałam jakieś poruszenie za drzwiami. Doleciał do mnie huk, jakby ktoś został wepchnięty na ścianę. Do moich uszu doleciał cichy jęk Patcha. Ktoś musiał mu mocno przywalić. Tylko ja mam do tego prawo.
 Bez zastanowienia pchnęłam drzwi i weszłam pewnie do środka. 
Na podłodze leżał Patch wycierający krwawiącą wargę. Nad nim pochylały się dwie osoby z bronią. Otworzyłam szeroko oczy. To nie możliwe. Nie. Nie.Nie. Oni już dawno nie żyją...


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Tamdamdam :) I oto kolejny rozdział skończony. Jako iż są nareszcie wakacje mamy więcej czasu na naszego bloga. Mamy nadzięję, że podobają się wam nasze, jeszcze nie najlepsze wypociny. Na razie nad nimi pracujemy :) Udanych Wakacji :*
                                                       - Ketsurui and Katrina