piątek, 30 maja 2014

Rozdział III

 Patrzyłem zdziwiony za oddalającą się dziewczyną. Co ja takiego zrobiłem, do cholery jasnej?
Trzaskając drzwiami wszedłem do domu. Oparłem głowę o chłodną ścianę. Byłem już tak blisko, ale nie, ja musiałem wszystko schrzanić. Uspokajając się poszedłem do kuchni i wypiłem chłodną herbatę. Usłyszałem szczęk otwieranych drzwi.
-Patch?!- usłyszałem rozeźlony głos Jamesa. Wyszedłem z kuchni.
-Co znowu ? Znalazłeś jakiś okruszek na ziemi, który przeoczyłem?-spytałem znudzony.
 James trzymał w ręce płaszcz, który zostawił ledwie widoczne smugi na kanapie. 
                                                    L    O       A      D      I     N       G 
  Przecież ja nie mam płaszcza. .... Rozejrzałem się w poszukiwaniu mojej bluzy. 
-Cholera-mruknąłem. Ona musiała przez pomyłkę wziąć moją bluzę, którą odłożyłem obok jej kurtki.
-Patch czy ty mnie w ogóle słuchasz?- powiedział poirytowany James.
-Hę?-spojrzałem na niego zdziwiony.
-Mówiłem, że tych plam nie da się tak łatwo zmyć.
-Nie dramatyzuj tak. Mamy gorszy problem.
-Jaki?
-Właścicielka tego płaszcza zarąbała mi moją ulubioną bluzę.
-A co mnie obchodzi twoja bluza?
-Mamusia mi ją kupiła na piętnaste urodziny- powiedziałem robiąc smutną minkę i wielkie oczy.
-Nie rób tej miny zbitego psa. 
-Nie wiem o co ci chodzi- skłamałem. On nigdy nie potrafił się mi sprzeciwić kiedy tak na niego patrzyłem.
-Dobra, idź po tą bluzę, a ja tu posprzątam. 
-Dzięki James- uśmiechnąłem się i zabrałem mu płaszcz Samanthy. Otworzyłem drzwi. Na dworze padało. Co chwilę dało się słyszeć grzmoty. 
-Ehm.. Patch? -mruknął James.-A może ubrałbyś jakąś bluzę czy coś? Bo to by było jednak dziwne, że podczas burzy wychodzisz w zwykłej koszulce.
Wywróciłem oczami i sięgnąłem granatową bluzę ze znaczkiem Linkin Park. Założyłem ją szybko, nałożyłem na głowę kaptur i wyszedłem w ciemność.  


Rany!Jaka ona była głupia!Co ona sobie myślała idąc tam,nie mówiąc już o jej idiotycznej reakcji!Szła między blokami wściekła na siebie."Idiotka,idiotka,idiotka!".Wbiegła do sierocińca,zatrzaskując drzwi i robiąc ogromny hałas.Miała nadzieję że kogoś obudziła.Pragnęła aby teraz zszedł jeden z opiekunów.Pragnęła konfrontacji.Oczywiście nikt się nie zjawił,więc ruszyła schodami na górę tupiąc najmocniej jak umiała.Weszła do pokoju,rzuciła torbę w kąt,zabrała rzeczy do spania i ruszyła do łazienki.Ściągała bluzę i nagle zamarła.Popatrzyła na nią a potem uderzyła się w czoło."Brawo.Jeszcze zabrałam mu bluzę.Zabijcie mnie.".Stała tak i myślała co zrobić."Oddam mu ją jutro i zakończę znajomość".Tak.To świetny pomysł.Ściągnęła resztę ubrań i weszła pod prysznic.Odkręciła kurek z ciepłą wodą i pozwoliła aby ta,zmyła z niej cały gniew.Poczuła się śpiąca.Zakręciła wodę i ubrała się w krótkie szorty i czarną bluzkę.Wróciła do pokoju i rzuciła się na łóżko.Zasnęła natychmiast.

Obudził ją budzik.Była 5 rano.Westchnęła głośno i schowała głowę pod kołdrę.Miała dwa wyjścia.Zostać w domu,narażając się na wykład opiekuna a później rysować i opowiadać bajki jakimś bachorom.Mogła też iść do szkoły jak zawsze,ignorować ludzi i jakoś się rozerwać.Wybrała tą drugą opcje.Zdecydowanie wolała nauczycieli których i tak nie słuchała.Wstała i wyciągnęła ubrania z szafy.Założyła czarne rurki,t-shirt Guns N’ Roses i czarne trampki.Na rękę założyła bransoletki i umalowała oczy kredką.Spakowała zeszyty i wyszła z pokoju.Oczywiście nie dane było jej przejść spokojnie,bo przed nią zmaterializowała się Molly-opiekunka.
-Czego?-warknęła,próbując ją wyminąć.
-Wróciłaś wczoraj późno.Czy coś się stało?-zapytała zmartwionym głosem.
-Nikt mnie nie zgwałcił,nic nie piłam ani nie brałam.A teraz wybacz,spóźnię się.-wyminęła ją i włożyła słuchawki do uszu.

Przeżyła jakoś ten dzień.Został tylko angielski.Usiadła w swojej ławce i rozejrzała się."Proszę,żeby Patcha dzisiaj nie było".Niestety życie ją nienawidziło i po chwili w zasięgu jej wzroku pojawił się chłopak.Usiadł wygodnie obok niej i wyszczerzył się do niej.
-Dzień dobry.
-Wal się.-pokazała mu środkowy palec.
-Wczoraj byłaś milsza.-mruknął,po chwili uświadamiając sobie że nie powinien tego mówić.Próbował coś powiedzieć ale Samantha mu przerwała.
-Nie.Chcę.Cię.Znać.-wysyczała.
Nagle do klasy wszedł nauczyciel, każąc kończyć wszelkie rozmowy.

Kiedy zadzwonił dzwonek,szybko spakowała swoje rzeczy i wyszła z klasy.Utorowała sobie drogę między ludźmi i dotarła do wyjścia.Chwytała klamkę kiedy nagle ktoś złapał ją za nadgarstek.Odwróciła się i zobaczyła Patcha.Nie uśmiechał się,wręcz przeciwnie,był tak poważny że miała ochotę wybuchnąć śmiechem.Zamiast tego spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem i mruknęła.:
-Czego?
-Możemy pogadać?
-Spieszę się.-próbowała wyszarpnąć rękę z uścisku.
-Chciałem Ci to oddać.-podał jej płaszcz.Wzięła go.
-Twoją bluzę oddam później.Nie zabrałam jej dzisiaj.A teraz spieprzaj.-wyszarpnęła się w końcu i wybiegła ze szkoły,zostawiając chłopaka.

Szła szybkim krokiem kiedy zaczepił ją jej dawny kolega.
-Samantha,kochanie!Jak dobrze Cię widzieć!-zniżył głos.-Słuchaj,mam nową dostawę.
-Skończyłam z tym.-oznajmiła.
-Dam Ci zniżkę.
-NIE.
-Jeny,nie bądź taka sztywna.-nalegał
-Skończyłam z tym Viktor.
-Doprawdy?Widzę że coś cię gryzie.Ona Cię zrozumie.-poruszył brwiami
Stała tak i wpatrywała się w niego.Faktycznie potrzebowała odskoczni.Podjęła decyzję.
-Okej.Dawaj.
Przeprowadzili szybką transakcję i się pożegnali.Wiedziała gdzie musi iść teraz.Był to stary park rozrywki dawno zamknięty.Wczoraj wracała tamtędy.Kiedy już dotarła usiadła pod wielkim drzewem i uśmiechnęła się do białego proszku. 




Stałem tak jeszcze chwile zdziwiony, dopóki nie podeszła do mnie Sara i nie dotknęła mojego ramienia. 
- Patch, wpadniesz na moją imprezę?- spytała zalotnie. Myślałem, że wybuchnę śmiechem, na szczęście udało mi się opanować.
-Kiedy?- spytałem z uśmiechem. Kiedy to się w końcu skończy? Chce mieć już to wszystko za sobą.
-W tę sobotę- powiedziała dotykając mojego ramienia.- Mam nadzieję, że wpadniesz.
Rzygać mi się chce na jej widok, a na tej imprezie będę pewnie na nią skazany.
- Z przyjemnością- uśmiechnąłem się szeroko. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 A więc o to i on kolejny rozdział. Przepraszamy za to opóźnienie, mały brak weny twórczej, ale spokojnie nadrobimy to jeszcze. Ja ( Katrina) mam nadzieję, że są tu osoby, którym chociaż trochę ten blog przypadł do gustu i podoba im się to co piszemy. 

                            <------ Ketsurui and Katrina




1 komentarz: