środa, 5 marca 2014

Rozdział I

Samantha wpatrywała się w punkt za oknem. Było jej wszystko jedno co nauczyciel mówi. Nie obchodziła ją wycieczka. I tak na nią nie pojedzie. Nie lubi swojej klasy, tak jak wszystkich ludzi,więc kilka dni z nimi nie wydawał się dziewczynie fascynujący.
 Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Do klasy wszedł wysoki brunet, o niesamowitym błękicie tęczówek.
-Przepraszam za spóźnienie, ale trochę się zgubiłem-powiedział chłopak do nauczyciela angielskiego.
-Pewnie jesteś tym nowym uczniem-odpowiedział mężczyzna.-Jak się nazywasz?
-Patch Greene.
-Dobrze Patch, usiądziesz koło panny Parker-powiedział nauczyciel.
-Czemu ze mną?!-oburzyła się Samantha.-Ja wolę siedzieć sama.
-Nie dyskutuj-uciszył ją nauczyciel. Dziewczyna zmierzyła go wściekłym spojrzeniem.
 Patch podszedł do jej ławki i usiadł obok niej.
-Cześć- uśmiechnął się do niej brunet.
 Samantha obrzuciła go znudzonym spojrzeniem.
-Nie obchodzi mnie kim,ani skąd jesteś, więc się do mnie nie odzywaj-warknęła.
-Samantho!-zawołał na nią nauczyciel.-Jest lekcja, więc przestań gadać.
 Patch uśmiechnął się do niej kpiarsko.
-Jesteś na mnie skazana, skarbie- szepnął brunet i do niej mrugnął.
-Nie nazywaj mnie tak-syknęła.
-Spokojnie, maleńka nie gotuj się tak
 Jej pięść sama powędrowała w jego stronę. Chłopak zrobił szybki unik.
-Samantho dość tego do dyrektora-zawołał nauczyciel.
  Dziewczyna uderzyła ręką w stół, wzięła swoje rzeczy i wyszła. Nie poszła do dyrektora. Udała się do wyjścia. Popchnęła drzwi i poczuła na sobie chłodne powietrze. Wciągnęła je głęboko w płuca i wybiegła poza teren szkoły. Biegła przed siebie, tam gdzie ją nogi poniosą. Po kilku minutach znalazła się na cmentarzu. Odtworzyła na nowo trasę między grobami i już po chwili stała przy jednym z nich. Było na nim napisane : Meredith i Joseph Parker, zm.12 lipca 2010 Spoczywajcie w pokoju.
 Samantha przyjrzała się nagrobkowi.Tyle wspomnień jest teraz w tej ziemi,pod tą ciężką płytą.W jakiejś zasranej drewnianej skrzyni leżą osoby które kochała.Usiadła na ziemi. Była wściekła. Na nauczyciela, że kazał jej siedzieć z jakimś debilem, na rodziców, że ją opuścili. Szybko wstała i wybiegła z cmentarza, potrącając jakąś staruszkę. Biegła sprintem przez połowę miasta. Po jakimś czasie zrobiła sobie chwilę przerwy.
 Znajdowała się w jakiejś odrażającej dzielnicy. Nie przeszkadzało jej to. Już nie.
-Hej śliczna, co tu robisz całkiem sama?- usłyszała za swoimi plecami. Odwróciła się i zobaczyła upitego chłopaka, który mógł mieć najwyżej dwadzieścia dwa lata.
-Nie twój zasrany biznes- warknęła.
-Zadziorna, lubię takie- podszedł do niej i złapał ją za rękę.- Zabawmy się.
-Puść mnie- powiedziała chłodno dziewczyna.  Chłopak szarpnął nią tak, że nie dzieliły ich nawet milimetry. Podniósł jej podbródek. Z buzi śmierdziało mu wódką i nikotyną.
 W oczach Samanthy zapłonęły groźne błyski. Sięgnęła do bocznej kieszeni torby i wyciągnęła sztylet, który miał długość jej łokcia.
  Wbiła mu go z całą siłą w bok. Chłopak zawył z bólu i odskoczył. Patrzył groźnie na dziewczynę, trzymając się za bok.
Samantha podeszła do niego powoli z przerażającym uśmiechem na twarzy.
-Mówiłam, że masz mnie puścić- rzekła i wbiła mu ostrze w udo. Wyszarpnęła je szybkim ruchem. Chłopak upadł na ziemię. Czarnowłosa kopnęła go w twarz.
-Nie zabijaj mnie- wycharczał chłopak plując krwią.- Zrobię co zechcesz.
-Za późno-szepnęła i wbiła mu sztylet w serce.
   Irytowało ją to,że faceci zawsze czuli się lepsi.Nie są panami świata.Na przykład ten.Zgrywał wielkiego,a teraz leżał u jej stóp jak szmaciana lalka.Jeszcze raz kopnęła go z odrazą.Rozejrzała się znowu dookoła.Była to naprawdę obskurna dzielnica,więc nie sądziła aby ktokolwiek przejął się jakimś idiotą.Wytarła sztylet i schowała go z powrotem do plecaka.Ruszyła w drogę powrotną gwiżdżąc dla umilenia sobie czasu.




    Wyszedł ze szkoły.Uświadomił sobie że nie wie o czym były dzisiejsze lekcje.Cały czas głowę zaprzątała mu ta dziewczyna.Jak jej na imię?Sam?Samantha?Chyba tak.No cóż,zawsze działał na dziewczyny,ale żadna z nich jeszcze nie uciekła.Pokręcił głową.Nie.Samantha nie wyglądała jakby była nim zainteresowana.Chociaż zareagowała bardzo impulsywnie.Ciekawe co się z nią teraz działo?Musiał przyznać że wzbudziła jego ciekawość.Miała charakter.Nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.Odwrócił się i zobaczył wysoką rudowłosą dziewczynę w krótkich spodenkach i obcisłej białej bluzce.Uśmiechnęła się do niego ukazując równy rząd idealnie białych zębów.Odwzajemnił uśmiech.
-Hej!Ty jesteś Patch prawda?Jesteś nowy co nie?-dziewczyna miała piskliwy głos,aż musiał się powstrzymać żeby nie zasłonić uszu.-Ja jestem Sara.Chodzimy razem do klasy!Słuchaj,może pójdziemy na jakąś kawę czy coś?
Cholera,mówiła strasznie szybko.Potrzebował chwili aby przeanalizować to co powiedziała.
-Umh.Jasne,czemu nie?-odpowiedział w końcu.
Rudowłosa znowu się uśmiechnęła i ruszyła przodem.
"To chyba znaczy że mam iść za nią"-pomyślał.-"Wygląda na to że spędzę ciekawe popołudnie".



Zaczynała być głodna.Nie miała jeszcze ochoty wracać do sierocińca.Sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła pieniądze.Szybko je przeliczyła.Starczy na ciepłą herbatę i muffinka.Skręciła w lewą uliczkę i weszła do kawiarni.Złożyła zamówienie i znalazła miejsce w rogu ściany prawie niewidoczna.Wyjęła swój notes i zaczęła szpicować palanta którego się pozbyła.Na zewnątrz zaczął padać deszcz.Kelner przyniósł zamówienie.Nagle usłyszała dobrze jej znany głos.Spojrzała w kierunku wejścia.Zobaczyła tą głupią zdzirę,Sarę.Jakby tego było mało za nią szedł Patch.Kolejny facet dał się zauroczyć tej idiotce."No cóż,bywa".Zabrała się za jedzenie Muffina.


Usiadł razem z rudowłosą przy stoliku.Zamówiła gorącą czekoladę on Latte.Cały czas mówiła.O sobie,o sobie i o...No cóż,o sobie.Westchnął cicho.Zaczął rozglądać się po kawiarni.Przyjemne miejsce.Nagle jego wzrok zatrzymał się przy jednym z stolików.Przy oknie siedziała dziewczyna o długich czarnych włosach.Siedziała i coś notowała.Sara podążyła za jego wzrokiem i uśmiechnęła się złośliwie.
-O,Samantha.Zrobiła dziś niezłe przedstawienie nie?Jak zwykle chciała zwrócić na siebie uwagę.Taka biedna,poszkodowana przez los.-prychnęła
-Poszkodowana?-uniósł pytająco brwi.
-Nie ma rodziców.Nie wiem czy nie żyją czy uciekli.Ale pewnie to drugie.Też bym nie wytrzymała z taką psychopatką.-tu nachyliła się nad stolikiem i szepnęła.-Mówią,że uczestniczy w Czarnych Mszach i wypija krew.-Odsunęła się i usiadła wygodnie.-Nie zdziwiłabym się gdyby to była prawda.
W tym samym czasie Samantha wstała i udała się do wyjścia.Nie zaszczyciła ich ani jednym spojrzeniem.Po prostu wyszła.


~Ketsurui and Katrina




1 komentarz:

  1. Cześć. Wciągnęło mnie to opowiadanie. Mam jeszcze przed sobą parę rozdziałów, ale jestem pewna, iż będą niesamowite. Ostatnio uwielbiam kryminalne historie ^^
    Nie wiem, czy zrozumiałam, ale jedna z Was pisze wersję Patcha, a druga Samanthy?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń